Temat ewentualnego rozpadu Unii Europejskiej powraca w polskich mediach jak bumerang. Wciąż podsycają go slogany opozycji, insynuującej chęć wyprowadzenia Polski z jej szeregów przez obóz rządzący. Nie bez znaczenia jest też kwestia Brexitu. Część osób może zastanawiać się, czy jego finalizacja nie jest przypadkiem ucieczką Brytyjczyków z tonącego okrętu. Do tego dołączyć można ciągłe spory w Brukseli i chęć dominacji Berlina (przy akompaniamencie Paryża) nad resztą państw członkowskich. Tak rodzi się prosty rachunek, który równa się podejrzeniom rychłego upadku UE.
Zgoda buduje, niezgoda rujnuje
Historia znała już wiele tworów, które z czasem traciły pozycję mocarstwową przez wewnętrzne problemy. Najlepszym przykładem jest tu budowane przez wieki Imperium Rzymskie – prawdziwy hegemon czasów starożytnych. Czy cesarz Trajan, którego okres panowania kojarzony jest ze szczytem potęgi Rzymu, mógł przewidzieć, że przeszło 350 lat po jego śmierci Imperium, jakie znał, przestanie istnieć? Prawdopodobnie nie. Za jego czasów Rzym święcił triumfy, osiągnął największy w dziejach zasięg terytorialny, czyniąc Morze Śródziemne swoim wewnętrznym akwenem. Jednak przez 300 lat może wydarzyć się wiele. I wbrew temu, co większość z nas zapamiętała z lekcji historii, to nie najazd barbarzyńców doprowadził do upadku Rzymu. To był jedynie ciężarek, który ostatecznie przechylił szalę obciążoną wcześniejszymi podziałami, nadmierną biurokracją, powszechną korupcją, wzrostem podatków i nieustannymi wojnami domowymi toczonymi o wpływy. Czy to samo czeka UE?
Unię Europejską toczą wewnętrzne spory
Unia Europejska ma nieporównywalnie krótszą historię w stosunku do Imperium Romanum. Jednak już teraz widać, że przestaje radzić sobie z problemami, a jej instytucje to tak naprawdę rachityczne twory, które nie sprawują faktycznej kontroli nad jej polityką. Tak przynajmniej wygląda to z zewnątrz. Europosłowie mogą obradować, wykrzykiwać swoje racje i wysuwać postulaty, ale wszyscy odnoszą wrażenie, że za faktycznymi decyzjami zawsze stoi tandem Niemiec i Francji. Przynajmniej było tak do niedawna.
Duet Niemcy i Francja przestał być efektywny
Ostatnio pozycja Paryża topnieje szybciej niż wiosenny śnieg. Wpływ na to mają demonstracje społeczne, utrata kontroli nad zamieszkałymi przez emigrantów dzielnicami miast, nasilający się ekstremizm islamski, a wreszcie utrata szacunku do urzędującego obecnie prezydenta, o czym świadczą ostatnie napaści fizyczne na jego osobę. Doszło do tego, że w kwietniu tego roku (2021) emerytowani francuscy generałowie wspierani przez setki oficerów ośmielili się upomnieć prezydenta Macrona i jego rząd w liście otwartym. Wydaje się, że Francja ma teraz poważne problemy wewnętrzne i nie może być już równoprawnym partnerem Niemiec. To z kolei prowadzi do destabilizacji i tak już kruchej polityki UE.
To nie koniec problemów
Francja do niedawna uchodząca za europejską potęgę i jeden z filarów UE zaczyna kruszyć się w posadach. Nie brakuje też innych „chorych” członków w strukturach UE. Nie tak dawno słychać było o widmie bankructwa w Grecji. Również Hiszpania, Portugalia i Włochy pozostawione same sobie z problemem napływu migrantów z północnej Afryki nie radzą sobie najlepiej. 1 stycznia Wielka Brytania ostatecznie sfinalizowała Brexit. W Niemczech zaś podczas ostatnich wyborów doszło do poważnych przetasowań na szczycie, a dotychczasowa kanclerz odchodzi ze stanowiska. Nie wiadomo, więc w którą stronę skieruje się teraz polityka naszego zachodniego sąsiada.
Niepokorna Polska nie pomaga
W zasadzie nikogo nie powinno dziwić, że każdy kraj członkowski zawsze będzie dbał przede wszystkim o własne interesy i bronił swojej suwerenności, co na swój nieporadny i chaotyczny sposób aktualnie próbuje robić polski rząd, przedkładając konstytucję nad prawa unijne. Z drugiej strony są takie państwa, jak Holandia, które otwarcie nawołują do zablokowania Polsce wypłaty środków z Krajowego Planu Odbudowy, argumentując swoje stanowisko unijnymi prawami. Traktat UE wyraźnie zaznacza bowiem, że poszanowanie praworządności jest warunkiem członkostwa (jeśli chcesz zgłębić ten temat, sięgnij po jedną z naszych pozycji – Traktat o Unii Europejskiej). Jednak, czy tak agresywne stanowisko jest potrzebne? Dlaczego dyskusje na ten temat odbywają się w holenderskim parlamencie, a nie parlamencie europejskim? Polityczne przepychanki zdają się tylko pogłębiać problemy, których konsekwencją może być rozpad Unii Europejskiej. Z drugiej strony polski rząd ciągle prowokuje kolejne konflikty, wskrzeszając utopijne idee, m.in. Międzymorze.
Polska na czele państw Europy Środkowej…
…miałaby stać się potęgą mającą przeciwstawić się Rosji na wschodzie i Niemcom na zachodzie. Biorąc pod uwagę naszą wspólną historię, nie jest to działanie pozbawione logiki. Szczególnie, mając w pamięci bezprawną aneksję Krymu przez Rosję, która co prawda spotkała się z otwartym potępieniem ze strony UE i nałożeniem sankcji gospodarczych, ale w zasadzie na tym się skończyło. Na kanwie tych wydarzeń raz po raz w mediach wspominana jest idea międzymorza (więcej znajdziesz o niej w publikacji M. Kowalskiego – „Ariowie Słowianie Polacy. Pradawne dziedzictwo Międzymorza”). Jednak należy traktować ją raczej jako dawno minioną, fantasmagoryczną wizję polityków marzących o sojuszu państw środkowoeuropejskich.
Trójmorze
W zasadzie inicjatywa ta funkcjonuje pod nazwą Trójmorza (w skrócie 3M) i zrzesza 12 państw UE położonych między Morzem Bałtyckim, Czarnym i Adriatyckim. Do jej grona należą: Austria, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Polska, Rumunia, Słowacja, Słowenia i Węgry. Jednak o jej sukcesach niewiele słychać, a kraje ją tworzące nie mogą się dogadać. Polska chciałaby stworzyć blok stojący w opozycji do polityki Berlina, a pozostałe kraje nie mają nic przeciwko dominacji Niemiec. Mimo że jednym z celów 3M jest wzmocnienie spójności UE, to tworzenie organizacji wewnątrz organizacji jest powodem jeszcze większej liczby niejasności.
Rozpad Unii Europejskiej – czy żyjemy w zmierzchu pewnej epoki?
Nie zamierzamy snuć tu czarnych scenariuszy ani skandować haseł: „to koniec UE”, „UE to przeżytek”, bo nie z takich zapaści da się wyjść. Jednak do tego potrzeba zgody, a nie ciągłych potyczek, które sprawiły, że dziś Unia Europejska pozostaje podzielona. A jej wpływy z każdym mijającym rokiem słabną na rzecz Stanów Zjednoczonych, Chin i Rosji. Już teraz UE zaczyna przypominać tort, który wspomniane kraje dzielą między sobą niewidzialnym nożem. Ratunkiem dla Unii Europejskiej może być jedynie szybkie dostosowanie się do brutalnej rzeczywistości i nieczystych zagrywek gospodarczych, zamiast trwania w świecie ideałów.